Genetyk: chcemy przywrócić tożsamość przynajmniej części ofiar z lasu białuckiego

Chcemy przywrócić tożsamość przynajmniej części ofiar zbrodni niemieckiej, których prochy odnaleźliśmy – powiedział PAP genetyk Andrzej Ossowski, który kierował badaniami w lesie białuckim. Zaznaczył, że genetyka może dostarczyć niezbitych dowodów popełnionej zbrodni.

W lesie białuckim niedaleko miejscowości Iłowo Osada w powiecie działdowskim Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu odkryła dwa masowe groby z czasów II wojny światowej, w których pochowano ok. 8 tys. ludzi, w większości byli to więźniowie KL Soldau (dziś Działdowo) – poinformował w środę Instytut Pamięci Narodowej.

Badania prowadzone były przez gdański pion śledczy IPN oraz grupę biegłych i specjalistów z zakresu archeologii i antropologii.

"W 2019 r. i w następnych latach prowadziliśmy badania sondażowe, a także prace ekshumacyjne w lesie białuckim. Odnaleźliśmy pusty grób masowy i, dopóki nie rozpoczęliśmy dalszych badań, nie wiedzieliśmy, co tam się wydarzyło" – powiedział w rozmowie z PAP szef Zakładu Genetyki Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie dr hab. n. med. Andrzej Ossowski, który kierował badaniami.

Dodał, że badacze w pustym masowym grobie odnaleźli "pojedyncze szczątki kostne", a także elementy przedmiotów osobistych, "które wskazywały jednoznacznie na polską inteligencję".

Podczas pierwszych badań naukowcy odkryli dwie tony ludzkich prochów – już wtedy uznali, że do zatarcia zbrodni użyto młyna kulowego, który służył do rozdrobnienia fragmentów kostnych, jakie zostały po spaleniu ciał.

W czasie tegorocznych prac odkryty został drugi grób, również ekshumowany, ale tym razem odnaleziono również pozostałości po młynie kulowym, a także miejsce zdeponowania dużej ilości prochów ludzkich.

"Odnaleźliśmy ich siedemnaście ton, 12,5 metra sześciennego. To gigantyczne znalezisko" – podkreślił Ossowski. Wskazał, że bardzo trudno jest oszacować dokładnie liczbę ofiar – wpływa na to zarówno mechanizm spalenia ciał, jak i stan rozkładu w chwili ekshumacji z masowego grobu. Badacze przyjęli, że było ok. 8 tys. ofiar.

Genetyk zaznaczył, że, aby odnaleźć miejsce zdeponowania prochów, konieczne było wykonanie wielkopowierzchniowych badań archeologicznych.

"To było bardzo trudne zadanie. Prochy były na dużej głębokości, zdeponowane na stosunkowo niewielkiej przestrzeni. Dużą przestrzeń zajmowały groby masowe, ale tam odnajdowaliśmy tylko niewielkie fragmenty kostne, które w żaden sposób nie wskazywały na liczbę ofiar. To pokazuje, jak precyzyjnie wykonano pracę przy zacieraniu śladów zbrodni w 1944 r. I to prawie się udało" – mówił Ossowski.

Podkreślił, że badacze nie mieli dotychczas do czynienia z takim sposobem zacierania śladów zbrodni na tak wielką skalę.

"To jednoznacznie pokazuje, w jaki sposób niemiecki system totalitarny likwidował wszelkie ślady po ofiarach. To ważne, bo w pewnym momencie w przypadku wielu konfliktów zbrojnych, a w przypadku drugiej wojny światowej szczególnie, zaczyna dochodzić do negacji zbrodni, właśnie przez brak wyjaśnienia, co stało się z ciałami ofiar. Tutaj pokazujemy, jak przemyślany był to mechanizm, działanie na skalę niemal przemysłową" – powiedział Ossowski.

Dodał, że zachowały się niewielkie fragmenty szkieletów ofiar. Do badań antropologicznych można było pobrać tylko te, które miały powierzchnię większą niż centymetr kwadratowy.

"Będziemy też podejmować próby izolacji materiału genetycznego z tych fragmentów kostnych. Mamy nadzieję, że się powiodą – jeśli tak, będzie to przełom w badaniach. Przez kilkadziesiąt lat nie było żadnych możliwości identyfikacji ofiar, których ciała poddano kremacji. Liczymy na to, że uda się przywrócić tożsamość przynajmniej części ofiar" – podkreślił genetyk.

Wskazał, że genetyka ma w tym przypadku dwa zadania – poza identyfikacją ofiar to także dostarczenie niezbitych dowodów popełnionych zbrodni.

Prezes IPN dr Karol Nawrocki przekazał w środę, że jeszcze nie zapadła decyzja, czy odnalezione szczątki będą przeniesione na cmentarz w Działdowie, gdzie znajdują się prochy innych ofiar KL Soldau, czy też na zawsze spoczną w lesie białuckim i tu zostaną upamiętnione.

Obóz KL Soldau powstał w 1945 roku w celu eksterminacji polskiej inteligencji, duchowieństwa. Przeprowadzono tu także akcję T4 – eliminację osób umysłowo chorych, także Niemców. Kompleks obozowy zlokalizowano w koszarach III Batalionu 32. Pułku Piechoty Wojska Polskiego, budynki usytuowane były w odległości 500 m od centrum miasta i zaledwie ok. 50 m od dworca kolejowego. Pierwszymi osadzonymi tu byli żołnierze, którzy dostali się do niewoli w czasie bitwy pod Mławą.

Obecnie na terenie po KL Soldau prowadzone są prace remontowe, powstaje tam m.in. ogród pamięci. Ofiary KL Soldau są obecnie upamiętnione m.in. w Komornikach k. Działdowa.(PAP)

autorka: Elżbieta Bielecka

emb/ aszw/



Opublikowano: 2022-07-13 16:14

Uwaga! Artykuł pochodzi z portalu internetowego Serwis Naukowy PAP.